Niedziela miała być dniem pożegnania miłego personelu medycznego ( naprawdę miłe panie pielęgniarki ).
Do pożegnania doszło, bowiem moja współtowarzyska mogła wracać do domu ( piła , jadła, nie wymiotowała, czuła się bardzo dobrze ) a ja miałam mieć zrobione zdjęcia z kontrastem, aby sprawdzić jak duży jest obrzęk.
Rano czułam się fatalnie.
Osłabiona ( od wtorku na wodzie ) z okropnym bólem głowy. Myślałam, że nie dojdę na rentgen bo tak mi się kręciło w głowie i szłam od ściany do ściany.
Postawili mnie przy maszynie, dali kubek z czymś do picia ( nie było najgorsze ) i powiedzieli : duży łyk i przełknąć.
A ja w śmiech.
Mówię : panowie , od razu to zwymiotuję. Dali mi więc nereczkę i instrukcję, że jak zwrotka to do naczynka.
Ok. Postaram się wcelować.
A więc łyk.....
i stał się CUD !
Przełknęłam !!
na ekranie widać jak przechodzi przez opaskę !!
Kolejny łyk...
i znowu to samo !
Hurrrraaaa , jestem uratowana !!!
Byłam tak podniesiona moim sukcesem, że wróciłam piechotką na oddział, choć już był przygotowany wózeczek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz