piątek, 28 marca 2014

Minął miesiąc

za mną 4 tyg po operacji
Sam zabieg wspominam- a raczej nie wspominam bo nie pamiętam- raczej dobrze
nic mnie nie bolało, rany się zagoiły, więc tu ok

Gorzej było po zabiegu
Moje problemy , może dla kogoś błahe całkiem mocno utrudniały mi życie
Byłam słaba, nie jadłam, nie mogłam pic, generalnie - dramat

schudłam prawie 12 kg
raczej nie ma czego świętować
waga ciągle się zastanawia czy chudnąc czy nie, ale myślę, że niedługo to się ruszy

Jeżeli chodzi o jedzenie, to mogę jeść więcej
ok 150 gr, lub ml za jednym razem
piję też więcej, mogę prawie całą szklankę małymi łyczkami wypić

Jeżeli chodzi o dietę, to zauważyłam, że dieta dukana + trochę węglowodanów w postaci ziemniaków najlepiej mi służy
do dnia dzisiejszego nie jem chleba- ciągle mam wrażenie, że mi nie przejdzie ( nie zmuszam się więc :PPP)
Staram się jeść przynajmniej jeden posiłek warzywny ( zupa )
mięso, ryby  ( na obiad)
nabiał ( na śniadanie )
owoc ( podwieczorek lub II śniadanie )

moje menu na dzisiaj :
śniadanie : 3/4kaszka smakija
II śniadanie 2 gryzy gruszki
obiad : 50 gr łososia wędzonego, pół małego pomidora z oliwą , sos jogurtowy czosnkowy
kolacja : planuję pół pomidora i kawałeczek śledzia

Ostatnio mam fazę na ryby, więc jem ile mogę ( ale dużo nie wchodzi )

Czasami zdarza mi się wymiotować
najczęściej, gdy nie pogryzę dokładnie , wtedy jedzenie staje mi w przełyku i nie ma zmiłuj się, lecę szybko do łazienki

Wielką trudność ciągle mi sprawia brak picia w trakcie posiłku lub zaraz po nim
z niecierpliwością liczę 60 min po posiłku by się napić

resume :
na dzień dzisiejszy, gdyby wiedziała co mnie czeka nie poddałabym się operacji
jednakże wiem, że za kilka miesięcy na pewno zmienię zdanie :))

poniedziałek, 24 marca 2014

Jeść się chce !!

dzisiaj cały dzień chciało mi się jeść
nie mogłam się najeść
śniadanie : 2 żółtka na miękko
o 12 : zupa 150ml
o 13.30: kurczak ( ale niestety zwróciłam )
o 15.00 : galareta z kurczaka
o 16.30: zupa
o 18.00 galareta z kurczaka

ciągle chce mi się kwaśnego - stąd pomysł na galaretę i ocet i cytrynę

ugryzłam też kawałek bułki od kebaba i weszło

niedziela, 23 marca 2014

ten sam błąd

ciągle popełniam ten sam błąd
biorę za duży łyk... 2 sec i okropny ból w klatce
czemu nie mogę pić powoli...:(((

wraca normalność ?

2 dni temu bałam się, ze coś się stało z moją opaską
do popołudnia, co zjadłam to zwróciłam
przestraszyłam się

na szczęście , była to tylko krótka niedyspozycja
wieczorem udało mi się zjeść trochę ziemniaczanej papki

Przez ostatnie dni bolało mnie w okolicach opaski
odbijanie tylko potęgowało to uczucie
zauważyłam, że nie mogę dopuszczać do uczucia głodu
bo wtedy mnie boli
przechodzi jak coś zjem

dzisiaj pierwszy raz mogłam zjeść "normalny" obiad
śniadanie : twaróg ze śmietaną i szczypiorkiem ( mało, kilka łyżeczek )
o 12 : 150 ml zupy
o 14.30: ziemniaki ( łyżka ), kotlet ( 5 cm ), surówka z pomidorów ( śmietana pomidorowa)
18.30: trochę ziemniaków

jak widać ziemniaki mi wchodzą, reszta raczej średnio

z piciem ciągle mam problemy, nic mi nie smakuje
od wczoraj piję domowe kompoty : wiśniowy, śliwkowy
mało słodkie, zimne i pyszne
waga stoi


wtorek, 18 marca 2014

Mróz

jest mi zimno
szczególnie popołudniami trzęsę się z zimna
pod kocem
lub kołdrą
brrrr
czasami mija kilka godzin zanim rozgrzeję stopy i dłonie
okropne uczucie :(

wydaje mi się , że za mało jem
kilka łyżeczek twarogu
kilka łyżek zupy
jeden mały klopsik

dzisiaj zjadłam
na śniadanie + II śniadanie : całe danio truskawkowe
obiad : pulpet wieprzowy z sosem
na podwieczorek : będzie jajo gotowe w majonezie
kolacja : ? nie wiem jeszcze

wypiłam kubek herbaty i kilka łyków kawy ( tak przez 5 h)
100 ml wody
100 ml soku

czyli szału nie ma



niedziela, 16 marca 2014

waga w dół


10 kg mniej , prawie 11
To żaden sukces, zwykła biologia
Mniej płynów
mniej jedzenia
przyspieszony metabolizm po operacji

ale jest już światełko w tunelu
zaczyna mi być zimno
a to oznacza , że zaczyna się spalanie tłuszczu

chciałabym chudnąć po 1 kg na tydzień
spokojnie i bez uczucia głodu
liczę, że się uda

17 dni po

Powoli wszystko wraca do normy
Rany ani brzuch mnie nie bolą, z tym jest ok, czasami, jak już leżę w łóżku port mnie uwiera , więc kręcę się zanim znajdę sobie miejsce
mogę więcej już pić
z jedzeniem jest średnio
nie chce mi się jeść
i trochę się boję jeść, aby nie czuć ucisku w klatce piersiowej
Drzemie we mnie jeszcze obawa, że się zatka otwór i trzeba będzie jechać na SOR
generalnie bardzo pomogły mi kroplówki i w sensie fizycznym - jestem silniejsza i psychicznym- bardzo się bałam odwodnienia

na śniadanie najczęściej jem:
kaszkę dla dzieci
jajka na miękko

na obiad :
dzisiaj jadłam lekki krupnik

mam też przygotowanego kurczaka

na kolację planuję twarożek

Od kilku dni nie mielę jedzenia i nie przecieram
Jem malutkie kawałeczki tego co mam na talerzu , przeżuwam i jakoś wchodzi

Wczoraj spróbowałam zjeść kawałeczek bułki i chleba z pasztetem
niestety ( a może na szczęście ) po jednym małym gryzie się zapchałam i dalej nie szło
chleb zatem odstawiam na kolejny tydzień ( nie ma czego żałować )

Generalnie zauważyłam , iż rekonwalescencja jest podobna do żywienia noworodka
najpierw mleko( płyny ), potem papki, teraz jestem jak roczne niemowle- trochę popaćkam, trochę pogryzę i jakoś idzie.

Dalej wszystko jest dla mnie za słodkie. Jogurty , oprócz naturalnych i serki homo są dla mnie obrzydliwie słodkie i nie mogę ich jeść
Bardzo dobrze wchodzi mi kefir i cytrynówka ( herbata ze sporą ilością soku cytryny i cukru )
to mnie stawia na nogi
Marze o pomidorach malinówkach  i zimnym arbuzie :)
Za pomarańczami ciągle wodzę wzrokiem , ale boję się jeszcze je jeść ze względu, że chyba to one uszkodziły mi śluzówkę przełyku i żołądka

Pragnienie po kroplówkach nie jest już dokuczliwe. Ciągle mi się chce pić , ale nie aż tak bym o wodzie śniła. Myślę, że takie doładowanie płynami powinno być obowiązkowe po 2 tyg od operacji.






środa, 12 marca 2014

kroplówki

wczoraj byłam w szpitalu i dostałam kroplówki
w końcu jestem nawodniona i normalnie mogę przeżyć dzień

Byłam w dość kiepskiej formie
słaba
zmęczona
ciągle chciało mi się pić
ciśnienie 100/60 nie dało mi normalnie funkcjonować
nie mogli mi też pobrać krwi
Krew była tak gęsta i tak słabo leciała, że po 6 próbach dali sobie spokój
dzisiaj mam ręce całe w ogromnych siniakach


niedziela, 9 marca 2014

Lepiej-gorzej

Przez kilka dni byłam znowu osłabiona
nie chciało mi się jeść
nie chciało mi się pracować
jedyne co mi się chciało to piććććććććććććććććććććććććććććććććć !

Pragnienie mnie dobija , nie mogę się do-pić
Małe ilości też nie pomagają
a najgorzej, że zawsze piłam napoje gazowane, a teraz nie można
Męczy więc mnie pragnienie.

Poza tym doszło do zapalenia grzybicznego jamy ustnej
Dostałam nestatynę, jest ciut lepiej

no i jeszcze , najprawdopodobniej jestem uczulona na controloc
wzięłam raz - wywaliło mi język na biało
myślałam, że przypadkiem. Pognałam do lekarza, dostałam lek
na drugi dzień było lepiej, wzięłam controloc, po 2h znowu cała buzia była opuchnięta

Odstawiłam controloc, czekam , aż wszystko wróci do normy

piątek, 7 marca 2014

kaszel

U mnie chyba nic nie może iść normalnie i spokojnie

od 3 dni męczy mnie uporczywy kaszel
Wczoraj naczytałam się w necie różnych informacji i nie mogłam spać całą noc
Rano postanowiłam zadzwonić do lekarza który mnie kroił
Uspokoił, kazał wziąć controloc bo prawdopodobne doszło do refluksu i treść żołądka wyrzucana jest do przełyku, co go drażni i stąd ten kaszel

środa, 5 marca 2014

Środa

Drugi dzień w domu
Jest lepiej niż wczoraj.
Dalej jestem słaba i po przejściu kilku kroków muszę się położyć, ale więcej zjadłam i wypiłam

Moje menu na dzisiaj
rano ( 6 ) : 100 ml herbaty
śniadanie : 150 ml mleka z odrobiną kaszy manny
po 2 h: 120 ml herbaty
obiad : 100 ml zupy jarzynowej ( marchewka , ziemniaki, pietruszka ociupinka piersi z kurczaka ) zmiksowane, zjedzone w 30 minut
po 2 h: 100 ml kawy z mlekiem
podwieczorek : 120 ml gęstego soku warzywnego fortuna
po 2 h : 150 ml soku gruszkowo jabłkowego ( rozcieńczonego )
kolacja : może kaszka
potem jeszcze picie


chwilowo 2 l wody jest dla mnie nieosiągalne , ale staram się pić co 2h
200 ml za jednym razem jest też dla za dużo
poza tym ciągle wszystko jest dla mnie za słodkie
marzę o kwaśnym soku z pomarańczy z i lodem

Bólu nie odczuwam żadnego, czasami trochę mnie gniecie w mostku. Ran nie czuję. zmieniam opatrunki i  robię zastrzyki.

Ponieważ boję się przekroczyć  dozwolone ilości jedzenia używam miarki.
do picia mam mały kieliszek ( ze szpitala w którym dostawaliśmy leki ) ma 30 ml , dzięki temu wiem ile wypiłam.
Jak mam dosyć ,kończę

Pierwszy dzień w domu

Do domu wypuścili mnie dopiero we wtorek
Obrzęk trochę odpuścił i mogłam pić po 100 ml napoju , lekkiej kaszki
Najlepiej wchodziła mi nestea cytrynowa

ale rozcieńczona z wodą i mega zimna.

Zauważyłam , że zmienił mi się smak.
Wszystko jest dla mnie za słodkie.
Wszystko muszę rozcieńczać.
Nawet do tego co dawali w szpitalu ( kaszki, soczki, budynie ) dolewałam jeszcze sporo wody, ale i tak było obrzydliwie słodkie, brrrrr !!
 

Niedziela

Niedziela miała być dniem pożegnania  miłego personelu medycznego ( naprawdę miłe panie pielęgniarki ).

Do pożegnania doszło, bowiem moja współtowarzyska mogła wracać do domu ( piła , jadła, nie wymiotowała, czuła się bardzo dobrze ) a ja miałam mieć zrobione zdjęcia z kontrastem, aby sprawdzić jak duży jest obrzęk.

Rano czułam się fatalnie.
Osłabiona ( od wtorku na wodzie )  z okropnym bólem głowy. Myślałam, że nie dojdę na rentgen bo tak mi się kręciło w głowie i szłam od ściany do ściany.

Postawili mnie przy maszynie, dali kubek z czymś do picia ( nie było najgorsze ) i powiedzieli  : duży łyk i przełknąć.
A ja w śmiech.
Mówię : panowie , od razu to zwymiotuję. Dali mi więc nereczkę i instrukcję, że jak zwrotka to do naczynka.
Ok. Postaram się wcelować.

 


A więc łyk.....
i stał się CUD !
Przełknęłam !!
na ekranie widać jak przechodzi przez opaskę !!

Kolejny łyk...
i znowu to samo !
Hurrrraaaa , jestem uratowana !!!

Byłam tak podniesiona moim sukcesem, że wróciłam piechotką na oddział, choć już był przygotowany wózeczek

Pierwsze dni

Po operacji nie odczuwałyśmy z koleżanką żadnych boleści.
Dostawałyśmy w żyłę środki przeciwbólowe , rany nam nie dokuczały i gdyby tylko nie to że chciało nam się pić to pobyt w szpitalu byłby jak wczasy all inclusive.

Jednakże bardzo szybko się okazało, że każdy organizm inaczej reaguje na opaskę i inaczej przechodzi pierwsze dni rekonwalescencji.

Operację miałyśmy we czwartek.
W wersji optymistycznej powrót do domu planowany był na sobotę.

Myślałam, że podobnie jak przy operacji woreczka bardzo szybko dojdę do siebie . Po 4 dniach byłam już w pracy. Pełna energii, radosna i zupełnie zdrowa.

Teraz było zupełnie inaczej.

Doszło u mnie do obrzęku w miejscu opaski.
Koleżanka spokojnie mogła połykać malutkie łyczki wody, soku czy herbaty
Ja po 2 łyżeczkach wody byłam już zapchana.
Ból w okolicy mostka ( tam gdzie opaska ) i dalej nie idzie.
Do tego wymioty.
Oprócz tego głód, osłabienie i uczucie żalu, że to przecież nie tak miało być.
 


Gdy w sobotę pierwszy raz dali nam coś mleczno-wodnisto-kaszkowego do zjedzenia ja zjadłam 2 łyżeczki , koleżanka chyba z 6.
Wieczorem kolejna zwrotka
I mimo, iż piłam malutkimi łyczkami, jeden na kilka minut i tak wszystko stało
Lekarz zalecił mi picie lodowatych płynów. Dostałam kroplówki, zastrzyki przeciw wymiotne. Jakoś dotrwałam do wieczora.

O wyjściu do domu nie było mowy.
Może w niedzielę, a może za klika dni
Rozryczałam się jak małe dziecko......

Operacja

26 lutego stawiłam się w szpitalu.
Podstawowe badania, spotkanie z chirurgiem, anestezjologiem.

Położono mnie w sali wraz z inną Panią, która też następnego dnia miała mieć opaskę.
Ona szła pierwsza , potem ja

Od razu się zakuplowałyśmy i wspierałyśmy

wieczorem tabletka na sen , a rano szykowanie do zabiegu.



Operacja poszła szybko i bezproblemowo. Zarówno u mnie jak u niej. Chyba po 2h byłam wybudzana, Po 4 godzinach po zabiegu poszłam już sama do łazienki.

Nic mnie nie bolało , jedyne co, to bardzo chciało mi się pić
Królestwo za szklankę wody !!!!

Niestety, na pierwszy łyczek pozwolono nam dopiero kolejnego dnia.
 

Początki

Wszystko miało się zacząć w sierpniu ubiegłego roku. Wtedy miałam mieć operację. ale w myśl zasady : idź do lekarza a chorobę Ci znajdą ... to mi znaleźli.


Najpierw jakieś wrzody w przełyku ( nic mnie na bolało, nic mi nie było ) a lekarz po gastroskopii ( dało się ją przeżyć , nie ma się czego bać ) stwierdził, że mam jakieś coś i muszę brać leki.
Operację przesunięto o 2 miesiące.

To było za pierwszym razem

Potem była kolejna gastroskopia, było już ok, ale przypomniało sobie o mnie moje wysokie ciśnienie.
A co. Pewnie było zazdrosne, że zajmuję się czymś innym niż  mierzeniem ciśnienia i biadoleniem, że ciągle jest za wysokie.

Więc na kilka tygodni przed operacją doszło do kryzy ciśnieniowej ( przełomu ciśnieniowego ) i pewnego popołudnia trafiłam na SOR z 220/120 . Tam przez kilka godzin obniżali mi ciśnienie i po 21 kazano jechać do domu. Posłusznie  wróciłam do swojego łóżka a następnego dnia zasłabłam za kierownicą i wylądowałam na OIOM kardiologii !

Poleżałam w szpitalu kilka dni, była całkiem miło, wyspałam się , wypoczęłam i ze skierowaniem na usg ( może jest coś w nerkach , skoro ciśnienie tak skacze ? ) poszłam na badanie.

A tam stwierdzili, że nerki owszem, czyste , nic w nich nie ma, . Za to mam kamienie w pęcherzyku żółciowym  !!!!!!

Mało z wrażenia nie padłam. Jak to kamienie ? skoro mnie nic nie boli ?  To żart ?

A no są i koniecznie trzeba je usunąć.
echhh !!!
Wyznaczyli termin operacji za kilka tyg.

To wracam znowu do szpitala ( koniec października ) i lekarz mówi : jak usunięcie kamieni będzie bezproblemowe to od razu, za jednym zamachem,  założą mi opaskę.

Ok, myślę sobie, dwa w jednym. Super !
Szczęśliwa kładłam się na łóżku operacyjnym.

Po wybudzeniu już nie byłam taka radosna, bo kamienie, owszem, wycieli, ale opaski nie założyli ! ( ponoć kamienie były bardzo brzydkie i nie chcieli ryzykować dalszej ingerencji chirurgicznej mając na uwadze moje problemy z ciśnieniem )

Kolejne podejście do paski wyznaczono na 06 grudnia.

Przez cały listopad i grudzień dmuchałam na siebie , chuchałam. Nic mnie nie bolało, ciśnienie nie skakało, była pewna, że w końcu się uda.

W wyznaczonym terminie stawiam się w szpitalu, w walizeczką, gotowa na poddanie się zabiegowi, przygotowania, nastawiona  a tam mnie informują : BARDZO NAM PRZYKRO, ALE W TYM ROKU JUŻ NIE ROBIMY OPASEK !!!!!!!!!!

i tylko zapomnieli mnie o tym poinformować....

hehheheh

szlag mnie wtedy trafił.
Ordynator przepraszał, tłumaczył, a ja nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać
Tak mnie zatkało, że nawet nie skomentowałam i wyszłam.

Cóż, widać nie było mi sądzone , aby w swoim szpitalu przejść ten zabieg.
Zaczęłam szukać innego ośrodka, ale terminy odległe, trudno trzeba czekać...


Ale los bywa przewrotny i jak już wcześniej sobie drwił z moich planów, więc i tym razem postanowił się wmieszać.

W połowie stycznia dzwoni do mnie telefon : witam, łączę z ordynatorem . Halo ... dzwonię do Pani w sprawie opaski. Jest Pani dalej zainteresowana ? tak... może więc koniec stycznia ? A...nie może Pani, to może luty ? 26 może być ?

Jak stałam, tak siadłam
Zgodziłam się

i od 27 lutego jestem posiadaczką własnej opaski na żołądek !